Od razu zapraszam do czytania, choć nie ma tego dużo <3
Justin
-Zjebałeś to stary, zjebałeś
-Co z nią ? I dlaczego ty płaczesz ? James co się stało ?- mówiłem coraz bardziej zdenerwowanym głosem, ale on tylko spuścił głowę i odszedł. Widziałem jego sylwetkę, kątem oka, która zatrzymała się obok jednego z lekarzy. Mężczyzna krzyknął krótko, do paru pielęgniarek, które od razu pobiegły za nim do pokoju Cailin. Nie wiedziałem co się dzieje, nikt mi nic nie powiedział. A co jeśli jej stan się pogorszył, a może polepszył. A co jeśli ona...Nie nie może. Nie wybaczył bym tego sobie. No ale dlaczego James by płakał. Jego łzy widziałem kilka lat temu, może więcej, gdy dowiedział się o tragedii rodziców. Coś się stało. Czuję to w swoim sercu. Zraniłem ją, to też czuję. Muszę się czegoś dowiedzieć.
Podszedłem do brata, szturchając go w ramię, ale on nawet nie drgnął
-James
-Czego chcesz -powiedział jakby był pusty, te słowa były puste.
-Co się dzieje ? Proszę powiedz mi
-Nie to ty mi powiedz -powiedział tym samym głosem
-O co ci chodzi ?
-Dlaczego ? -Wstał z krzesła i wlepił we mnie swoje oczy, które z czasem były coraz to ciemniejsze od gniewu
-Nie rozumiem
-Dlaczego jej to zrobiłeś ? Dlaczego nie pomyślałeś -Krzyczał na mnie, co zwróciło uwagą wielu ludzi -Co wtedy myślałeś, że przelecisz tą szmatę a twoja dziewczyna się o tym nie dowie. Zrozumiałem przed chwilą jej ból. Stary ona miała tylko ciebie. Tylko tobie mogła zaufać, bo to ty jesteś podobny do niej. Nie ja, nie te cioty ze szkoły tylko ty. W tobie miała wsparcie. Była w tobie zakochana, po uszy. Nie widziałeś tego ? Czy chociaż raz powiedziałeś jej Kocham cię ? Ale tak szczerze prosto z serca. Po prostu nie wierzę że jesteś moim bratem. Naprawdę nie wierzę.-powiedział siadając ponownie, ukrywając twarz w dłoniach, po których spływało coraz więcej kropli.
-James powiedz mi tylko jedno, czy ona .....-przerwał mi
-Nie żyje -po tych słowach poczułem ucisk w sercu.
Moja księżniczka, moja piękna, cudowna Cailin, nie ma jej już. Nie docierało do mnie to co usłyszałem. Nie żyje, nie żyje, nie żyje. Te słowa odbijały mi się w głowie, niczym echo. Nie wybaczę sobie tego. Nigdy. Czułem się jak frajer. Jak śmieć. Którym w rzeczywistości byłem. Była dla mnie całym światem. Moim oczkiem w głowie, jak i sercem bez którego żyć się nie da. Była moim życiem, była kobieta mojego życia. Boże dlaczego ja byłem taki głupi ? Dlaczego nie trzepnąłeś mnie w głowę ? Obudził bym się, nie poddał się. Ale niestety, stało się. Jestem skończonym dupkiem. DUPKIEM. Nie tak uczył mnie ojciec, nie tak uczyła mnie matka. I żeby własny brat, zmieszał mnie z błotem. Upadłem. Jestem na dnie. Wiem, że się nie podniosę, nie dam rady. A do końca życie zapamiętam te słowa
-Zjebałeś to stary, zjebałeś
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Usiadłem na krześle, wyobrażając sobie jej twarz. Nie mogłem uwierzyć o tym co się dzieje. W pewnym momencie lekarz wyszedł z pokoju.
-Który to pan Bieber ?
-To ja -odpowiedzieliśmy w tym samym momencie, razem z James'em
-Whatever. Jesteście spokrewnieni z Cailin ?
-Ja jestem jej chłopakiem
-A ja jej przyjacielem-spojrzał na mnie z morderczym spojrzeniem, które zignorowałem
-Więc.. Robiliśmy co w naszej mocy, naprawdę....
-Nie -krzyknąłem- Nie proszę.-poczułem napływające łzy do moich oczu, które za wszelką cenę chcą wypłynąć.
-Niech się pan uspokoi. Robiliśmy co w naszej mocy i udało nam się przywrócić, prawidłowy rytm serca. -poczułem jak wielki głaz spada mi z serca.
-O jezu -powiedział James zamykając dłonią buzię
-Jak ona się czuję ?- spytałem
-Jest coraz lepiej. Naprawdę miała dużo szczęścia
-Doktorze, Dziękuje -podałem mu doń, która uścinął
-To moja praca
-Naprawdę, dzięki panu moje życie nabrało ponownie sensu. Czy mogę do niej wejść ?
-Tak tylko nie męcz jej
-Dziękuję
-A ty gdzie ?-zapytał James
-Do mojej dziewczyny
-Proszę cie nie zawal tego kolejny raz -powiedział z miną naprawdę poważną
-Obiecuję-wszedłem do środka
Zobaczyłem ją. Moją Cailin. Wyglądała na padniętą. No ale przed chwilą umarła, nawet nie chcę o tym myśleć. Podszedłem do jej łóżka. Miała zamknięte oczy, a jej prawa ręka wisiała bezwładnie na końcu łóżka. Chwyciłem za nią i zacząłem ogrzewać, ponieważ była bardzo zimna. Usiadłem na krześle obok łóżka i przyglądałem sie jej niewinnej twarzyczce.
-Cailin wiem, że śpisz i możesz tego nie usłyszeć ale mam coś dla ciebie.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i włączyłem podkład muzyczny, który wcześniej sam nagrałem.
Wziąłem glęboki oddech...
You’re beautiful, beautiful, you should know it
(You’re beautiful, beautiful, you should know it)
I think it’s time, think it’s time that you show it
You’re beautiful, beautiful
Cause all around the world people want to be loved
Yeah, cause all around the world, they’re no different than us
All around the world people want to be lovedAll around the world, they’re no different than us
All around the world
[Jesteś piękna, piękna, powinnaś to wiedzieć
(Jesteś piękna, piękna, powinnaś to wiedzieć)
Myślę, że nadszedł czas, nadszedł czas byś pokazała, że
Jesteś piękna, piękna
Bo dookoła całego świata ludzie chcą być kochani
Tak, bo dookoła całego świata oni nie są inni niż my
Dookoła całego świata ludzie chcą być kochani
Dookoła całego świata oni nie są inni niż my,
Dookoła całego świata]
Tak, bo dookoła całego świata oni nie są inni niż my
Dookoła całego świata ludzie chcą być kochani
Dookoła całego świata oni nie są inni niż my,
Dookoła całego świata]
Cailin
Zobaczyłam jasne światło. Bardzo jasne. Moja podświadomość, kazała mi iść w jego stronę, co zrobiłam. To światło nie było tylko jasne, było i piękne. Wydawało mi się że jestem juz jak najbliżej się da tego blasku, ale myliłam się. Zrobiłam ostatni krok. Światło oślepiło mnie, po raz ostatni. Otworzyłam szerzej oczy i ujrzałam, moje miasto, ale jakby w lepszej okazałości. Było tu czysto i przyjemnie. Przechodziłam obok wielu ludzi, których nie znałam. Idac długim chodnikiem ujrzałam swój dom. Podbiegłam do niego, a na schodach stali ......moi rodzice. Byłam w szoku. Czy to znowu się dziej ? To znowu był sen ? Raczej nie. Podbiegłam do nich tuląc się ze wszystkich sił, gdy nagle usłyszałam dziwne jęki. Spojrzałam w dół i ujrzałam nikogo innego jak mojego kochanego braciszka -Jaxon'a. Przytuliłam go od razu. Byłam taka szczęśliwa że widzę ich po raz kolejny. Ale dlaczego ? Była jedna opcja. Umarłam. Spełniło się to czego chciałam. Byłam dumna z tego że zostawiłam co złe i chciałam być z nimi. Z moją rodziną.
Nagle usłyszałam głos. Anielski głos. Brzmiał tak doskonale. Przymknęłam oczy by napawać się tymi słowami i melodią.
(You’re beautiful, beautiful, you should know it)
Otworzyłam oczy by wrócić do rodziny, gdy nagle zrozumiałam że jestem w szarym pomieszczeniu. Nie ruszałam się , ale nadal słyszałam ten cudowny głos. Wtedy poczułam że ktoś, trzyma moją rękę. Otworzyłam szerzej oczy i zwróciłam głowę w stronę, niebiańskiego głosu.
-Justin ? -powiedziałam zaskoczona i poczułam jak kręci mi się w głowie. Odpłynęłam ponownie.