Prosze o przeczytanie informacji pod rozdziałem !
Ważne !!!!
Justin
-Justin ?-usłyszałem jej ciepły głos, po czym zobaczyłem że ponownie zamknęła oczy
-Cailin...Cailin proszę powiedz coś. Cailin wiem, zraniłem cię, nie zasługuje na kogoś takiego jak ty. Byłem idiotą. Musisz mi wybaczyć. Cailin kochanie, proszę powiedz coś. Rozumiem że jest to dla ciebie...-mówiłem a w oczach pojawiło mi się pełno łez.- Jesteś najpiękniejszą, najcudowniejszą dziewczyną na świecie. Jestem moim życiem. Zawiodłem cię wiem. Zrozumiem jeśli nie będziesz mnie już chciałam. Zjebałem to. Zjebałem tą miłość.-chwyciłem jej rękę- Kocham cię Cailin. Kocham cię -powiedziałem załamany. Puściłem dłoń Cailin, wstałem z krzesła i zamierzałem wyjść z pomieszczenia, gdy nagle, przy samych drzwiach usłyszałem jej głos. Jej najcudowniejszy głosik
-Justin, zostań-powiedziała. Jej głos łamał się za każdym słowem jakim wypowiedziała. Podszedłem do niej. Na jej policzkach był już wodospad łez, którym pozwoliła spływać po swoich różowych policzkach.
-Cailin. Ja... ja-wyjąkałem i wypuściłem masę powietrza z płuc -Przepraszam
-Nie przepraszaj-szepnęła
-Ale kochani..
-Nie mów tak do mnie, nie teraz-mówiła ciągle płacząc. Usiadłem na krześle, łapiąc ponownie za jej dłoń. Wyrwała się. Nie chciała bym ją dotykał.
-Justin. Słyszałam co mówiłeś..-zrobiła przerwę i kontynuowała.-Ale nie wiem czy mogę ci zaufać ponownie.
Jej łzy zakłócały mój spokój. Nie lubiłem gdy płaczę. Nienawidziłem. Czułem wtedy jakby to było przeze mnie, choć tym razem to moja wina. Idiota. Wziąłem kciuka i przyłożyłem do jej policzków, z których po chwili starłem łzy. Jedną po drugiej. Widziałem na twarzy Cailin lekki uśmiech. Uśmiechnąłem się w duszy i pocałowałem ją w czoło. Nie sprzeciwiła się. Widzę światełko nadziei.
-Cailin. Wybacz mi. -przerwałem -Wybacz mi i odejdę z twojego życia. Tylko wybacz -spuściłem głowę w dół. Nie chciałem tego mówić, ale za bardzo ją kocham, żeby pozwolić na takie cierpienie ze mną.
-Nie Justin.
-A..e..al... -wypuściłem powietrze z ust i w końcu nic nie powiedziałem
-Wybaczam ci Justin, ale nie odchodź -zdziwiła mnie jej reakcja, ale w pewnym sensie ucieszyła
-Cailin
-Justin
-Kocham cię -wstałem, złapałem jej twarz w dłonie, wyznając jej co naprawdę do niej czuję
-Ja też cię kocham Justin -zbliżyłem swoje usta do jej, wbijając się w nie powoli i delikatnie. Odwzajemniła pocałunek. Odsunąłem się od dziewczyny i usiadłem na krześle ponownie.
-Ale nie obiecuje, że szybko ci zaufam -powiedziała
-Rozumiem, absolutnie cie rozumiem
James
Siedziałem przed salą Cailin, zamyślony i niespokojny. Nie rozmawiałem z nią odkąd.... umarła... i znowu ożyła. Jak to idiotycznie brzmi -pomyślałem. To był najgorszy dzień w moim życiu, przysięgam. Choć nie znałem jej, prawie w ogóle, czułem że powinienem jej pomóc, bo znaczy dużo w życiu mojego jedynego brata. Zapatrzony w jeden punkt na ścianie, usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem Justina. Jeśli mnie wzrok nie mylił, to jego oczy wyglądały na zapłakane i czerwone. Chłopak podszedł do mnie siadając obok. Oparł sie o siedzenie, zarzucając głową do góry.
-Co z jest ? -spytałem
-Jest dobrze
-Jak dobrze ?-spytałem zaciekawiony
-Wybaczyła mi
-Masz szczęście Justin -walnąłem go w ramię
-James mam prośbę. Ja muszę gdzieś jechać, na godzinkę, zajmij się nią -wstał i szedł w stronę wyjścia
-Co ty odpierdalasz Juss ?-
-Zapamięta ten dzień do końca życia -pobiegł w stronę drzwi i zniknął. Siedziałem jak idiota. Byłem zmieszany całą tą sytuacją, nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Wstałem z krzesła i wszedłem do pokoju Cailin.
-Cześć młoda jak się czujesz ?
-Dobrze -szepnęła, wyglądał na bardzo zmęczoną
-To sie cieszę
-James... Dziękuję
-Nie masz za co mała, naprawdę
-Ale i tak dziękuję że mnie uratowałeś
Justin
Po załatwionej "sprawię" wróciłem do szpitala by odebrać swoją dziewczynę. Wszedłem do powieszczenia gdzie leżała Cailin, lecz ku mojemu zdziwieniu... nie było jej tam. Wybiegłem z sali szukając jej, lecz nie widziałem ani Cailin ani James'a. Biegałem korytarzami w te i we wte. Zaczynałem się już powoli denerwować. W ostatnim momencie mojej cierpliwości ujrzałem ich gdy wychodzili z gabinetu lekarskiego.
-Tu jesteście -powiedziałem, nie mogąc złapać oddechu
-A ty coś taki zmachany ? - spytał James
-Szukałem was- posłałem mu minę "Face palm" i ruszyłem z nimi do auta
-Tak od razu cię wypisali -powiedziałem otwierając drzwi Cailin
-Tak -zaśmiała się
-Z czego sie śmiejesz -zapytałem zmieszany
-Nic nic. Wsiadłem do auta ze swojej strony i ruszyłem w kierunku domu.
Wchodząc do domu, przepuściłem James'a, zatrzymując Cailin ze sobą
-Kochanie... Chcę cię dziś gdzieś zabrać
-Justin jestem zmęczona, czy to musi być dzisiaj ?
-Tak Cailin, musi -powiedziałem z miną szczeniaczka- Proszę
-Okey niech ci będzie. Tylko wezmę prysznic -powiedziała idą w stronę schodów
-I ubierz się ładnie -krzyknąłem w jej stronę
-Idiota -powiedziała do siebie, śmiejąc się pod nosem
-Słyszałem -odkrzyknąłem
-Miałeś słyszeć
Pokręciłem głową, śmiejąc się do siebie i wszedłem do kuchni, gdzie stał już mój brat. Wyciągnąłem z lodówki sok pomarańczowy, a następnie napiłem się go.
-Mógłbyś korzystać ze szklanek ?
-Mógłbyś się zamknąć -powiedziałem odkładając sok
-Co znowu wymyśliłeś? -spytał opierając się o blat
-Dowiesz sie po fakcie-Nie.. ?- powiedział podejrzliwie, a na jego twarzy budował się coraz to większy banan -Nie -krzyknął ponownie, chichocząc
-Zamknij się idioto -uderzyłem go lekko w łeb by go uciszyć
-Justin, kurde, widzę że w końcu zmądrzałeś .-Pokręciłem głową i odszedłem od niego, kierując się w stronę mojego pokoju.
Ubrany i gotowy do wyjścia czekałem tylko na Cailin, która jak zwykle się spóźniała.
-Cailin ile jeszcze ?
-Już idę
Wtedy zobaczyłem anioła w pięknej niebieskiej sukni. Wyglądała bajecznie, nie mogłem oderwać od niej wzroku.
-Cailin wyglądasz tak ..wow
-Dora skończ i chodźmy
-Oks -powiedziałem przegryzając wargę
-Cześć James -krzyknęła
-Hej mała -odkrzyknął
-Siema cioto, pamiętaj co masz zrobić -zaśmiałem się
-Tsaa-powiedział krótko
Wyszliśmy z domu kierując się do mojego auta. Droga minęła nam dość szybko. Dojechaliśmy do miejsca gdzie nasz związek się zaczął. Pomyślałem że to wyjątkowe miejsce nie tylko dla mnie, ale także i dla niej, i chciałbym by było jeszcze bardziej wyjątkowe. Usiedliśmy na ławce, przyglądając się pięknem jak zawsze widokowi. Słońce już zachodziło, wiec uznałem że to ten czas. Wziąłem Cailin pod ramię, na co ona wtuliła się we mnie.
-Cailin ?
-Tak
-Lubisz wyzwania ?-spytałem zdenerwowany
-W sumie... tak -odetchnąłem z ulga. Wstałem z ławki, siegając do kieszeni w moich spodniach. Klęknąłem na ziemi i spojrzałem Cailin prosto w oczy chwytając jej dłoń.
-Caili Russo, wyjdziesz za mnie ? -spytałem otwierając przed nią małe fioletowe pudełeczko. Ujrzałem w jej oczach łzy, którym po chwili dała wolność, spływania po jej policzkach.
-Tak Justin. Tak -wyciągnąłem pierścionek i założyłem na jeden z jej palców. Wstałem i z ulgą na sercu podniosłem ją z ziemi i biorąc na ręce pocałowałem ja. Ten pocałunek był jednym z najpiękniejszych w moim życiu. Kierowałem się w stronę pobliskiej plaży gdzie czekało na nas już kilka osób.Postawiłem ją na ziemie i pozwoliłem jej przywitać się z wszystkimi. Wszyscy zaczęli nam gratulować. Podszedł do mnie James i podał mi bukiet kwiatów. Złapałem moją narzeczoną od tyłu i odwróciłem w swoją stronę, wręczając jej kwiaty. Jej policzki nie przestawały świecić od mokrej cieczy. Pocałowałem ja ponownie i przytuliłem do siebie. Wszyscy zaczeli skakać i cieszyć się do muzyki, którą włśczył niespodziewanie James. Nie mogłem uwierzyć, że kiedykolwiek przeżyję tyle rzeczy w jednym dniu.
"Parę lat później"
Cailin
Miesiąc po naszych zaręczynach, wzieliśmy ślub. Był to mój drugi najpiękniejszy dzień w życiu.
Co lepsze zaszłam w ciążę. Najpierw z dziewczynką, a dwa lata później z chłopczykiem. Daliśmy im na imię Jazymn i Jaxon na cześć naszych aniołków w niebie. Po tych wszystkich przejściach nie spodziewałam się, że moje życie może być takie idealne. Kocham Justina, nasze dzieci, a co najważniejsze kocham moje życie.
Co lepsze zaszłam w ciążę. Najpierw z dziewczynką, a dwa lata później z chłopczykiem. Daliśmy im na imię Jazymn i Jaxon na cześć naszych aniołków w niebie. Po tych wszystkich przejściach nie spodziewałam się, że moje życie może być takie idealne. Kocham Justina, nasze dzieci, a co najważniejsze kocham moje życie.
No niestety to już koniec <3 :( Dziękuję wszystkim którzy czytali mojego bloga i "wciągnęła" ich historia Cailin i Justina. Na końcu chciałabym podziękować czytelnikom którzy komentowali moje rozdziały. Dziękuję <3 Również dziękuję wszystkich którzy odwiedzali tego bloga, a było was prawie 6K <3 Dziękuję z całego serducha <3 Ale ja jeszcze nie skończyłam "kariery" blogerki.
Zapraszam na drugiego bloga który dopiero sie rozkręca.
http://maybe-you-could-change-me-jb.blogspot.com/2014/04/prolog.html <------ TU MACIE PROLOG
http://maybe-you-could-change-me-jb.blogspot.com/2014/04/rozdzia-pierwszy.html <---- A tu pierwszy rozdział
Mam wielką nadzieje, że spodoba wam się "Maybe you could change me" i spotkamy się jeszcze nie raz na blogspot <3
Dziękuję wszystkim jeszcze raz :* DO ZOACZENIA <3
Nie myślałam, ze Justin się jej zaręczy ! Popłakałam się <3 Szkoda, że to już koniec, ale na pewno ten drugi blog mnie również wciągnie :'(
OdpowiedzUsuńJejku pieknie sie skonczylo, ale szkoda ze sie skonczylo :(
OdpowiedzUsuńJeeju jak to szybko się skończyło! Nawet zauważyłam ;)
OdpowiedzUsuńBlog, opowiadanie- świetne, rewelacja a najbardziej jestem zadowolona z końcówki :D
Życzę pozytywnej dalszej pracy :D