Menu

Get your dropdown menu: profilki

środa, 26 lutego 2014

Pierwszy. "Bo jak można się cieszyć z samotnego życia ? Nie da się "

Cailin


                    Kolejny dzień. Tak samo ponury, tak samo szary. W moim życiu nie było istotne czy świeciło słońce, czy padał deszcz. Bo jak można się cieszyć z samotnego życia ? Nie da się. Nie mam rodziców, nie mam rodzeństwa, nie mam nikogo. Już nie. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym 3 lata temu, również z nimi zginął mój brat Jaxon i jeszcze jedna rodzina która jechała autem za moimi rodzicami. Jak to sie stało? Pijany kierowca tira wpadł w poślizg i zmiażdżył obydwa auta. Straszne, lecz prawdziwe. Codziennie rano wyobrażam sobie ich twarze. Są tacy szczęśliwi, uśmiechnięci i pełni radośni. Potem obraz staje się coraz bardziej nie widoczny. Znikają jakby we mgle. I dzień staje się nagle ponury. Mieszkam sama. Nikt się mną nie opiekuję, nikt mi nie pomaga. Mam 16 lat, a czuje się jakbym miała co najmniej 30. Jestem już zmęczona tym "życiem". Lecz czasem zadaję sobie pytanie -Po co ja w ogóle żyje, jak nie mam dla kogo ?

                 Wstałam z łóżka, włożyłam stopy do kapci i zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam lodówkę, wyciągnęłam z niej mleko, które nalałam od razu do miski. Wsypałam do talerza trochę moich ulubionych płatków. Jadłam je bardzo długo, ponieważ ostatnio nie miałam apetytu na jakikolwiek posiłek. Została mi godzina do lekcji. Poszłam do pokoju i wyciągnełam z szafy ubranie. Jak zawsze była to czarna bluzka, czarna bluza i czarne spodnie. Weszłam do łazienki i wykonałam ciemny makijaż, bardzo ciemny. Włosy miałam jak zawsze rozpuszczone. Były one czarne, jak moja zraniona przez życie dusza. Ubrałam czarne Vansy, wzięłam szkolną torbę i wyszłam z domu. Drogę do szkoły, niestety miałam przy głównej ulicy. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam smutną melodię,. W szkole byłam po 5 minutach. Ludzie przyzwyczaili się do mojego stylu życia, nawet nauczyciele. Lecz to że ubierałam się na czarno i byłam zamknięta w sobie, nie znaczy że nie miałam marzeń, pasji i trochę rozumu. Moją pasją było rysowanie. Uważam że mam talent. Potrafiłam namalować wybraną rzecz, nawet wymyśloną, a efekt był czasem powalający. Uczyłam się w miarę nieźle, lecz z przyjęciem mnie przez otoczenie miałam największy problem. Wyśmiewali mnie i wyzywali, lecz ja nigdy się tym nie przejmowałam. Jeżeli już Bóg dał mi takie życie to chce go wieść po swojemu. Nikt nie będzie na nie wpływał. 
                        Była jesień. Za oknami wszędzie latały kolorowe liście i choć nie lubię kolorów, to była to moja ulubiona pora roku. Po szkole wybrałam się do parku. Przechodziłam wąskim chodnikiem, znajdującym się pomiędzy drzewami. Wszystko było w kolorze brązowym i złotym. Dostałam natchnienia. Usiadłam na ławce, wyciągnęłam z torby rysownik i mały ołówek. Obraz widziany oczami zaczęłam przelewać na papier. Czas nie miał dla mnie znaczenia. Rysowałam wszystko bardzo dokładnie i starannie. Niektórzy przechodnie zatrzymywali się obok mnie spoglądając na moją pracę mówiąc : Masz wielki talent. Jest naprawdę przepiękny. Dziewczyno rób to dalej. W pewnym sensie podobało mi się to że docenią i oceniają mnie dzięki mojemu talentowi i osobowości którą oddaję w moich pracach, a nie przez to jak się ubieram czy wyglądam. Rysowałam dalej, nie zauważając że zaczyna się ściemniać. Obrazek już był prawie skończony. W pewnym momencie ktoś usiadł obok mnie na ławce. Złapał mnie za nadgarstek, przesunął moją rękę i spojrzał na obraz. Nie patrzyłam na jego twarz, nie wiedziałam kim jest. Wiedziałam tylko że to mężczyzna. Oglądał go bardzo dokładnie. Widziałam to, bo przysunął kartkę blisko twarz. Gdy ją odsunął pokazał mi palcem czarne postacie stojące koło największego drzewa. Tak narysowałam je, z myślą o rodzicach i Jaxonie. Chłopak uniósł głowę i popatrzył na moją twarz. Zrobiłam dokładnie to samo.

-Czy to twoi rodzice ?
-Tak. Razem z moim bratem.
-Nie żyją?
-Niestety nie.- powiedziałam z trudnością
-Przykro mi. Moi też zgineli.
-Mi również przykro z powodu twoich.
-Został ci ktoś? Ktoś z rodziny?
-Nie. Mieszkam i żyje sama. Dalsza rodzina mieszka za granicą, nie mam z nimi żadnego kontaktu.
-Mam podobnie. Nie jesteś sama- powiedział chłopak w uśmiechem na twarzy. -Justin jestem.
-Cailin
-Miło mi
-Mi równieź - odpowiedziałam podając mu dłoń
-Ile masz lat ? Wyglądasz bardzo młodo?
-16
-Tak mi się wydawało. Ja 19.
-Wiesz muszę już iść. Miło mi było cię poznać.-Wstałam z ławki i podałam dłoń Justinowi
-Odprowadzić cię ?
-Nie, dziękuję- odparłam z uśmiechem
-Jak będziesz potrzebowała pomocy lub wsparcie. Napisz lub zadzwoń będę do twojej dyspozycji nawet wcześnie rano. -Podał mi małą karteczkę z jego numerem telefonu.
-Dziękuję jeszcze raz. Cześć

          Po tych słowach oddaliłam się od chłopaka. Szłam w stronę domu wpatrując się w te dziewięć cyfr. Miałam tysiące myśli. Zadzwonić, a może napisać albo czy w ogóle zapisywać ten numer? Nie wiedziałam.


                                        
Pierwszy rozdział ! Specjalnie dla Jarka  <33

4 komentarze: