Menu

Get your dropdown menu: profilki

niedziela, 6 kwietnia 2014

Dziewiąty "Życie jest krótkie, a przynajmniej szybko można go zakończyć "

CZYTAJCIE I  

KOMENTUJCIE <3

Cailin


                         Życie jest krótkie, a przynajmniej szybko można go zakończyć. Zamykając oczy, całe życie przeleciało mi przed oczami. Pocałunek z Justinem, Max'em, odnalezienie rodziny, przyjaciół. Kiedyś chciałam go zakończyć szybko i bez boleśnie,  ale teraz wiedziałam że straciła bym wszystko.

                Widziałam jego palce zsuwające się na spust który przycisnął. Bałam się, bałam się jak cholera, że zabił mnie, a ja nie mogę z tym nic zrobić. Zacisnęłam mocno oczy. Łzy chciały się wydostać spod powiek. Nie czułam nic, nawet bólu. Czy to znaczy że już nie żyje? To znaczy że jestem już tam na górze? Nie. Wzięłam głęboki wdech. Wypuściłam powietrze i otworzyłam oczy. Były sklejone, i zaspane. Wtf ? Podniosłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. Nie wiem czy dobrze widzę, ale ja.. ja ... jestem w swoim pokoju ? Co się dzieje? Gdzie mama, tata, Jaxon, Justin ? Wstałam z łóżka i zbiegłam na dół.

-Mamo? Tato? Jaxon? Justin ?-wymieniałam ze łzami w oczach -Mamo ?! Tato ?! - krzyczałam dławiąc się wodą płynącą z oczu po całej twarzy.

To był tylko sen ? Nie to nie może być prawda. Byłam szczęśliwa, w końcu sie uśmiechałam, a to był tylko sen? Oparłam się o ścianę zjeżdżając plecami w dół. Twarz schowaną miałam w dłoniach które przepełniały łzy. Siedziałam zapłakana jakąś godzinę. Nie mogę uwierzyć w to. Wszystko co było dla mnie ważne przepadło.

-Okey. Jeżeli to był sen, to który dziś jest dzień ?- powiedziałam sama do siebie.

     Wstałam z ziemi i pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Sięgnęłam po telefon, który leżał na małej szafce. Spojrzałam na datę i godzinę - 7 30, 4 września. W tym dniu poznałam... Justina. Czyli to wszystko to był tylko sen ! Boże. No ale co poradzę. No nic. Muszę żyć, ale będę przeżywać życie z głową podniesioną do góry.

       Podeszłam do szafy i wybrałam ciuchy do szkoły. Były to czarne rurki, szary top i szary sweter. Włosy upiełam w "niesfornego koczka". Zbiegłam do kuchni i chwyciłam za jabłko. Biorąc kolejne gryzy, pakowałam się drugą ręką do szkoły. Ubrałam na koniec szaro-czarno-zielone Air Maxy i wyszłam z domu zamykając przy tym drzwi. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spoglądając na godzinę.
-Fuck -powiedziałam sama do siebie. Była 7 50, a na ósmą miałam pierwszą lekcje. Przyśpieszyłam kroku, czego skutkiem był lekki bieg. Wleciałam do szkoły, cała zdyszana. Miałam jeszcze jakieś 2 minuty do lekcji więc poszłam do toalety. Spojrzałam na siebie w lustrze i przyznam że wyglądałam naprawdę świetnie, jak po przebiegnięciu paru ulic. Jednak wadą dzisiejszego wyglądu było to że ... się nie pomalowałam. Na szczęście w torbie, miałam tusz do rzęs (na wszelkie wypadki), którego natychmiast użyłam. Dryy. Zadzwonił dzwonek, wiec udałam się do klasy. Z całego pośpiechu trochę się zawieruszyłam.

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- powiedziałam wparowując do klasy. Stanełam i dopiero po kilku sekundach zauważyłam że to nie moja klasa. Lekko się zarumieniłam.
-Panno Russo, czyżby pani aby nie pomyliła klas ?- Zapytał nauczyciel
-Tak wiem przepraszam-powiedziałam wpatrując się w swoje buty. - Trochę się śpieszyłam i nie patrzyłam gdzie wchodzę. -mówiłam ciągle nie podnosząc głowy
-Tak, ani nie patrzyłaś w co sie ubierasz - powiedział jakiś chłopak z chrypiącym głosem. Zaraz zaraz..przecież to..
-Panie Bieber, proszę o spokój- podniosłam głowę i ujrzałam.. Justina. Był tak samo przystojny i tak samo seksowny jak we śnie. Nasze oczy się spotkały, na co on wygladał na lekko zmieszanego
-Znaczy, przepraszam ...yy - powiedział Justin
-Cailin - odpowiedziałam
-Przepraszam Cailin...ja..- przerwał mu nauczyciel
-Ty musisz być już cicho, a pani Russo proszę iść na lekcje
-Do widzenia- powiedziałam wychodząc z klasy

 Justin. Justin którego poznałam w śnie który przeżył ze mną tyle chwil. Może nie byliśmy parą, ale to nie zmienia faktu że .. go kocham. Udałam się w stronę swojej klasy i z uśmiechem na twarz przesiedziałam całą lekcje. Na przerwie postanowiłam coś zjeść. Poszłam do szkolnej stołówki, gdzie zamówiłam sobie sałatkę owocową. Usiadłam przy stole, przy którym nikogo nie było. No trudno.


Justin


             Ruso...Ruso To nazwisko odbijało mi się cały czas w głowie. Nie mogłem o niej zapomnieć. Była taka ładna. Jej oczy, jej uśmiech i... ona, nie dawała mi spokoju. 
      Po lekcji udałem się w stronę stołówki by coś zjeść. Wziąłem hamburgera i puszkę coli. Po drodze do "mojego "stolika, spotkałem się z kumplami. Razem z nimi usiadłem i zacząłem pożerać mój lunch.

-Co dzisiaj robicie ?-zapytał Chaz. Wszyscy odpowiedzieli oprócz mnie
-Justin? Justin! Kurwa Justin! 
-Co ? -warknąłem przez zęby
-Co dziś robisz sie pytam ?
-Dzisiaj nic a czego ?- mówiłem biorąc kolejne gryzy kanapki
-Robie imprezę, wiec idziesz ?
-Zobaczę
-Stary co z tobą ?
-Ze mną ? Nic -powiedziałem. Podniosłem głowę i zacząłem rozglądać się po stołówce. Nie, nie, nie, o tu jesteś kochanie.
-Zaraz wrócę- powiedziałem zadowolony i ruszyłem w stronę stolika Cailin.


Cailin


           W spokoju jadłam swoją sałatkę, przeglądając Facebook'a na moim iPhon'ie. W pewnym momencie kątem oka zobaczyłam że ktoś siada obok mnie. Nie musiałam podnosić głowy, bo po zapachu rozpoznałam perfumy mojego Justina.

-Cześć mała. Jestem..
-Justin..- przerwałam mu nie odrywając wzroku od telefonu
-Yyy skąd wiesz ?- zapytał lekko zmieszany
-Pff...no... no hmm. po prostu wiem
-Nie ważne. Justin jestem -podał mi rękę którą uścisnęłam
-Cailin-uśmiechnęłam się do niego
-Więc panno Ruso, czy dała by się pani zaprosić na imprezę dzisiaj ?- zapytał z miną szczeniaczka
-Wiec panie Bieber, jeśli przyjedziesz po mnie przed imprezą a potem bezpiecznie odwieziesz do domu to z wielką chęcią, dam się zaprosić- powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem
-Niech będzie, ale czy twoi....rodzice nie będą mieć nic przeciwko jeśli wrócisz późno ? -w tym momencie na mojej twarzy zaistniał, nie smutek tylko wielki uśmiech. Popatrzyłam w sufit, szczerząc zęby do mojej rodzinki, która siedzi sobie zapewne tam w niebie.
-Nie będą mieli, jestem pewna.
-Okey. To daj mi numer telefonu. - Od razu go zapisał z bananem na twarzy dodał -Więc jak mam dojechać ?
-Jak będziesz wyjeżdżał z domu zadzwoń do mnie wszystko ci wytłumaczę 
-Nie ma sprawy, a teraz muszę już iść. Do potem -Justin wstał, i nachylając się nade mną cmoknął mnie w policzek i odszedł. Na moją twarz wkradł się rumieniec, a do głowy przyszło tysiące myśli- W co ja się ubiorę ? 




No i mamy rozdział 9. Się dzieje. Nie którzy myśleli że Cailin umrze. Niestety nie tak szybko haha <3 Do zobaczenia:*









5 komentarzy: