Proszę o komentarze. One mnie bardzo motywują, a tego chyba chcecie. Następny rozdział już w Niedziele :*
Czytajcie i komentujcie :* <33
Cailin
Moje źrenice momentalnie się rozszerzyły. Widok matki, w stanie którego nigdy nie chciałam zobaczyć. Spojrzałam na nią, a łza spłynęła mi po policzku. Leżała na ziemi. Kolana leżały na podłodze a rękoma podpierała cale ciało. Z głowy leciała jej krew, która grubymi kroplami spadała na ziemie. Pierwsza myśl - wolałam być myśli ze nie żyje, niż widzieć matkę , umierającą. Krew wędrowała po jej czole, rękach nawet po szyi. Cała była zakrwawiona.
- M...mamo ?! - wydukałam
-Cailin - powiedziała resztkami sił
-Ale co się stało ? Mamo ?!! - Patrzyłam na nia ze łzami w oczach. Czułam się okropnie patrząc na nią, prawie nie żywa.
Spojrzałam w jej oczy. Były wypełnione złością, strachem ale i świadomością ze tak musi być.
-Mamo?! Mamo !? Proszę cie powiedz coś. . M..m..mamo -mówiłam tracąc sily , do krzyczenia w niebo głosy.
Patrzylam na jej twarz, powoli zaczęłam zmywać krew szmata, leżąca na ziemi. Moje serce łamało sie na milion kawałków. Mama prawie umiera mi rękach. Zdziwiło mnie jedno gdzie byl moj ojciec. Może był w gorszym stanie niż mama. Może nie przeżył ? Zaczęłam ryczeć, nie płakać, ryczeć. Jaxon w tym czasie spał. Na szczęście. Nie musiał oglądać tego widoku.
- Cailin opiekuj sie bratem, nie pozwól by stala mu się krzywda.
- Mamo dobrze ale ty też możesz....-przerwała mi
-Nie kochanie. Na mnie już czas. Idę do babci i dziadka. Spokojnie tam będę bezpieczna.
Z każdym słowem mówiła coraz wolniej. Oczy powoli znikały w jej powiekach. Usta lekko rozchyliła i wypuściła ostatni wydech powietrza z jej płuc. Twarz zrobiła się blada i zimna. Wiedziałam że nie żyje. Płakałam bardzo głośno nie chciałam by opuściła mnie w takiej chwili.
Nagle usłyszałam szmer z łóżka. Jaxon. Mój kochany braciszek obudził się. Położyłam głowę matki na ziemi i podeszłam do brata. Na jego twarzy zaistniał uśmiech. Najwidoczniej nic nie słyszał i nie wie o niczym.
-Czy rodzice już przyszli?- zapytał zaspanym głosem
-Y..t...a...nie jeszcze nie-zmieszałam się - Idź spać jeszcze
-Yhymm dobrze-odetchnęłam z ulga, widząc jego zamykające się oczy.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Kto mi teraz pomoże? Ja nie dam rady, po raz drugi. Nie już nie. Zamknęłam oczy. Justin- pierwsza osoba która przyszła mi na myśl. No tak Justin, on na pewno mi pomoże. Wybiegłam z pokoju i leciałam przez długi korytarz. Co chwilę oglądałam się za siebie z obawą, że któryś z porywaczy mnie ujrzy. Dotarłam pod właściwe drzwi. Zapukałam i weszłam.
-Cailin ? Dlaczego płaczesz ?- zapytał Justin. W jego oczach ujrzałam troskę.
-Moja mama.. ona ....
-Wróciła już ?
-Tak, ale już pojechała - powiedziałam. Łzy płynęły mi coraz większymi falami.
-Pojechała ? Gdzie ? -zapytałam mama Juss'a
-Na.. n..na wakacje- moje serce pękło. Oczy zamazywały obraz przez litry łez. Dusiłam się swoim szlochem.
-Cailin tak mi przykro -podszedł do mnie chłopak i przytulił bardzo mocno do swojego torsu.
Czułam się przy nim bezpieczna. Wiedziałam że mogę mu zaufać, a on mnie nie zawiedzie. Czułam że jest on kimś komu mogę powiedzieć wszystko a on wysłucha mnie i pomoże w najgorszej sytuacji. Justin wziął mnie za rękę i wyprowadził z pokoju. Przez drogę, do Jaxon'a szliśmy w ciszy. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie.
-Kochanie, nie płacz proszę cie- Kochanie ? Czuje sie doceniona.- pomyślałam
-Justin ale ja nie dam rad.....- położył dłonie na moich policzkach i przybliżył do swojej twarzy.
-Cailin. Daliśmy radę przez trzy lata. Damy radę i teraz. Pamiętasz ? Zawsze będę przy tobie.
-Ale....
-Bez żadnego ale kochanie. Bedę z tobą nawet jeśli nie będziesz sobie tego życzyć
-Dziękuję-spojrzałam w głąb jego oczu. Justin zbliżył się jeszcze bliżej nasze usta dzieliły centymetry. Potem już tylko milimetry. Delikatnie dotknął moich ust, ale nawet nie poczułam jego ciepła bo nasze "momenty" przerwał .....
- M...mamo ?! - wydukałam
-Cailin - powiedziała resztkami sił
-Ale co się stało ? Mamo ?!! - Patrzyłam na nia ze łzami w oczach. Czułam się okropnie patrząc na nią, prawie nie żywa.
Spojrzałam w jej oczy. Były wypełnione złością, strachem ale i świadomością ze tak musi być.
-Mamo?! Mamo !? Proszę cie powiedz coś. . M..m..mamo -mówiłam tracąc sily , do krzyczenia w niebo głosy.
Patrzylam na jej twarz, powoli zaczęłam zmywać krew szmata, leżąca na ziemi. Moje serce łamało sie na milion kawałków. Mama prawie umiera mi rękach. Zdziwiło mnie jedno gdzie byl moj ojciec. Może był w gorszym stanie niż mama. Może nie przeżył ? Zaczęłam ryczeć, nie płakać, ryczeć. Jaxon w tym czasie spał. Na szczęście. Nie musiał oglądać tego widoku.
- Cailin opiekuj sie bratem, nie pozwól by stala mu się krzywda.
- Mamo dobrze ale ty też możesz....-przerwała mi
-Nie kochanie. Na mnie już czas. Idę do babci i dziadka. Spokojnie tam będę bezpieczna.
Z każdym słowem mówiła coraz wolniej. Oczy powoli znikały w jej powiekach. Usta lekko rozchyliła i wypuściła ostatni wydech powietrza z jej płuc. Twarz zrobiła się blada i zimna. Wiedziałam że nie żyje. Płakałam bardzo głośno nie chciałam by opuściła mnie w takiej chwili.
Nagle usłyszałam szmer z łóżka. Jaxon. Mój kochany braciszek obudził się. Położyłam głowę matki na ziemi i podeszłam do brata. Na jego twarzy zaistniał uśmiech. Najwidoczniej nic nie słyszał i nie wie o niczym.
-Czy rodzice już przyszli?- zapytał zaspanym głosem
-Y..t...a...nie jeszcze nie-zmieszałam się - Idź spać jeszcze
-Yhymm dobrze-odetchnęłam z ulga, widząc jego zamykające się oczy.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Kto mi teraz pomoże? Ja nie dam rady, po raz drugi. Nie już nie. Zamknęłam oczy. Justin- pierwsza osoba która przyszła mi na myśl. No tak Justin, on na pewno mi pomoże. Wybiegłam z pokoju i leciałam przez długi korytarz. Co chwilę oglądałam się za siebie z obawą, że któryś z porywaczy mnie ujrzy. Dotarłam pod właściwe drzwi. Zapukałam i weszłam.
-Cailin ? Dlaczego płaczesz ?- zapytał Justin. W jego oczach ujrzałam troskę.
-Moja mama.. ona ....
-Wróciła już ?
-Tak, ale już pojechała - powiedziałam. Łzy płynęły mi coraz większymi falami.
-Pojechała ? Gdzie ? -zapytałam mama Juss'a
-Na.. n..na wakacje- moje serce pękło. Oczy zamazywały obraz przez litry łez. Dusiłam się swoim szlochem.
-Cailin tak mi przykro -podszedł do mnie chłopak i przytulił bardzo mocno do swojego torsu.
Czułam się przy nim bezpieczna. Wiedziałam że mogę mu zaufać, a on mnie nie zawiedzie. Czułam że jest on kimś komu mogę powiedzieć wszystko a on wysłucha mnie i pomoże w najgorszej sytuacji. Justin wziął mnie za rękę i wyprowadził z pokoju. Przez drogę, do Jaxon'a szliśmy w ciszy. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie.
-Kochanie, nie płacz proszę cie- Kochanie ? Czuje sie doceniona.- pomyślałam
-Justin ale ja nie dam rad.....- położył dłonie na moich policzkach i przybliżył do swojej twarzy.
-Cailin. Daliśmy radę przez trzy lata. Damy radę i teraz. Pamiętasz ? Zawsze będę przy tobie.
-Ale....
-Bez żadnego ale kochanie. Bedę z tobą nawet jeśli nie będziesz sobie tego życzyć
-Dziękuję-spojrzałam w głąb jego oczu. Justin zbliżył się jeszcze bliżej nasze usta dzieliły centymetry. Potem już tylko milimetry. Delikatnie dotknął moich ust, ale nawet nie poczułam jego ciepła bo nasze "momenty" przerwał .....
Boskii ♥
OdpowiedzUsuńMega <3 nie mogę sie doczekac nn <3
OdpowiedzUsuńDziekuje ;*
UsuńŚwietny, kiedy kolejny? <3 / Julka
OdpowiedzUsuńNajprawdopodobniej dzis ;*
OdpowiedzUsuńOliwia, nie wiem już co napisać. Jest tak świetny, brak mi słów ogólnie już jak to skomentować, nie wiem co napisać, jest MEGA ZAJEBIŚCIE BOSKI! Czekam na kolejne, sama wiesz. Dzisiaj? Chyba już go nie zobaczę. ;/
OdpowiedzUsuńHahahahah ;* dziekujr ;*
OdpowiedzUsuń